W 2008 roku, zaczynając prowadzić tego bloga byłam jeszcze w liceum. Pięć lat studiów prawniczych, a następnie praca zweryfikowały moją mentalność i podejście do życia. Archiwalne wpisy zawierają znamiona opisu przemiany jakiej doświadczyłam przez ostatnie kilkanaście lat. Aktualnie jestem aplikantką radcowską i doktorem nauk prawnych.
poniedziałek, 8 maja 2017
Swatanie
wtorek, 18 kwietnia 2017
Frazesy
Czasami trzeba przeżyć kilka lat na tym świecie żeby dojść do wniosku, iż te wszystkie wyświechtane frazesy powtarzane przez nasze mamy i babcie rzeczywiście są szczerą prawdą i stanowią o otaczającej nas rzeczywistości. Odkrycie niektórych "prawd" wiąże się ściśle z miejscem naszej pracy, bądź środowiskiem w którym się obracamy z własnej woli lub nie.
Oglądając w zamierzchłych czasach jeden z odcinków "Magdy M." usłyszałam cytat, który strasznie wrył mi się w pamięć. Otóż padło tam stwierdzenie, że prawnicy mają paragraf zamiast serca. Jak zwykle punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Prawda jest taka, że my jesteśmy od tego żeby kierować się rozumem (i przepisami), ale... tylko w pracy. Każdy z nas jest człowiekiem. Mamy uczucia, pojęcie "empatii" znamy także w praktyce, ale nie rozmyślamy nad sensem życia i miłości pisząc pozew o rozwód (tak jak to czyniła wspomniana wcześniej Magda M.). Jesteśmy profesjonalnymi pełnomocnikami i naszym zadaniem jest zachowanie spokoju ducha w obliczu ludzkich dramatów. Być może wydaje się wtedy, że faktycznie nie mamy ludzkich odruchów, ale zachowujemy się tak a nie inaczej, by chronić osobę, która zwróciła się do nas o pomoc.
Jednakże w życiu powinno być inaczej. Ścieżka kariery nie jest łatwa w tym zawodzie, tym bardziej jeśli jesteśmy spoza "rodziny prawniczej". Ze smutkiem patrzę na poczynania moich koleżanek, które chcą podążyć na skróty. Obserwując ich zachowania mogę teraz tylko stwierdzić, iż:
1. Nie można budować szczęścia na czyimś nieszczęściu.
2. Wiązanie się z kimś wyłącznie dla korzyści materialnych zawsze pozostanie ku*****em, jakkolwiek by tego nie tłumaczyć.
3. Karma zawsze wraca.
4. Przewaga jednego kroku dziś nie oznacza nic stałego na jutro.
5. Sumienie zawsze się odzywa. Może nie dziś, może nie jutro, może nawet nie za 20 lat, ale kiedyś na pewno przypomni o swoim istnieniu.
Niby wszyscy o tym wiemy, a niektóre i tak muszą spróbować na własnej skórze jak rzeczywiście działa świat. W zasadzie nie miałabym nic przeciwko takiemu eksperymentowaniu, gdyby nie to, że zawsze efektem ubocznym jest cierpienie osób trzecich...
Drogie Panie, można inaczej...
sobota, 7 stycznia 2017
Zbyteczne wesela
Nie tam dawno byłam świadkiem rozmowy dwóch koleżanek - obie szczęśliwe narzeczone. Kwintesencją ich wymiany zdań sprowadzała się do tego, która z nich dostała od swego lubego droższy pierścionek zaręczynowy i jak bardzo wystawne będzie ich wesele. Być może jestem nieżyciową i niepoprawną romantyczką, jednak dla mnie to wszystko jest zbędne. Przecież cena pierścionka nie definiuje tego jak bardzo ktoś mnie kocha. Dlaczego tak wiele kobiet przywiązuje wagę do rzeczy materialnych? Może i jestem dziwna, ale mnie facet mógłby się oświadczyć nawet śrubą od roweru i byłabym szczęśliwsza od moich koleżanek.
Prosta suknia ślubna, ceremonia w gronie najbliższych, obiad i to wszystko. To jest moja definicja szczęścia. Nie trzeba nic więcej jeśli ludzie szczerze się kochają. Oczywiście prawdopodobieństwo, że kiedykolwiek znajdzie się facet, który byłby zdolny mieć chęć spędzić ze mną resztę swojego życia jest niezwykle mało prawdopodobna, ale nikt nie zabroni mi przynajmniej pomarzyć, prawda?
Najważniejsze jest przecież poczucie bezpieczeństwa, świadomość, że ktoś będzie przy mnie w szczęściu i nieszczęściu, zdrowiu i w chorobie. Będzie opoką i osobą, która nie pozwoli mi upaść, a nawet jeśli już do upadku dojdzie to pomoże mi stanąć na nogi. Nie rozumiem tych wszystkich wyimaginowanych wizji idealnego faceta, który ma zarabiać, być przystojny i umieć wszystko. Liczy się świadomość bycia kochaną, bycia dla kogoś najważniejszym.
Ostatnio zdałam sobie sprawę, że nigdy dla nikogo nie byłam ważna. Nigdy nie dostałam kwiatów (takich od serca a nie wymuszonych sytuacją), żaden facet nigdy nie podał mi swojej kurtki kiedy zamarzałam na dworzu. Być może dlatego ta cała otoczka jest dla mnie nieważna.
Jestem zmęczona, młodsza również się nie robię. Mam 27 lat i mam tyle zajęć, że spokojnie można by nimi obdzielić jeszcze dwie osoby. Chciałabym kiedyś mieć świadomość, że nie wszystko jest na mojej głowie. Chciałabym mieć obok siebie osobę, która powie :"hej, nie przejmuj się, wszystko będzie ok, ja tu jestem i nie pozwolę, aby stała ci się krzywda" i bym w prawdziwość tych słów wierzyła. Chciałabym być z kimś kto poskromi moją panikę, bo panikuję często, tylko nikt tego nie widzi. Chciałabym poczuć się przy kimś bezpiecznie. Chciałabym mieć pewność, że będzie przy mnie ktoś, dla kogo nie będzie mieć znaczenia czy jestem blondynką, brunetką, rudą albo siwą kobietą. Kto będzie cieszył się z moich sukcesów i wspierał mnie w trudnych chwilach.
Do szczęścia nie potrzebujemy tony kwiatów w kościele, szytej na miary sukni ślubnej, czy tez pierścionka o wartości dziesięciokrotności minimalnej krajowej. Potrzebujemy kochającej drugiej połówki, to wszystko.
Pani doktor z depresją, czyli jak to sukcesy szczęścia nie dają
W najbliższym czasie będę obchodzić rocznicę obrony swojej rozprawy doktorskiej. Od niemalże roku można zwracać się do mnie "Pa...
-
Dziś jest dzień szczególny wszystkich absolwentów prawa, którzy zdecydowali się przystąpić do egzaminu wstępnego na aplikację. Kandydac...
-
W najbliższym czasie będę obchodzić rocznicę obrony swojej rozprawy doktorskiej. Od niemalże roku można zwracać się do mnie "Pa...
-
Naprawdę nie mogę uwierzyć, że już po wszystkim. Wczoraj o tej godziny wpatrywałam się w ekran komputera i wymieniałam się informacjami z...